Informacje

OŚWIĘCIM. Miasto zakupiło 73 laptopy i  6 tabletów

Epidemia koronawirusa zmieniła sposób nauczania. Od kilku tygodni dzieci ponownie zamiast w szkole przyswajają wiedzę siedząc w domach, przy własnych biurkach. Nie wszyscy dysponują sprzętem, który umożliwia uczestniczenie w zajęciach na odległość. Często muszą dzielić go z rodzeństwem. W oświęcimskich szkołach podstawowych problem został rozwiązany. Miasto korzystając z dwóch rządowych programów zakupiło łącznie 73  laptopy i  6 tabletów w ramach projektów „ Zdalna szkoła” i „ Zdalna szkoła plus”, które mają pomóc w nauce online dzieciom z rodzin wielodzietnych. Sprzęt został przekazany do dziewięciu podstawówek podległych miejskiemu samorządowi. –  Dyrektorzy wytypowali uczniów, którym jest on potrzebny. Na czas zdalnej nauki został im wypożyczony. Laptopy są też dostępne dla nauczycieli, którzy w większości przychodzą do szkół i uczą online. Kiedy przywrócone zostaną tradycyjne lekcje sprzęt wróci do placówek  i będzie można z niego korzystać podczas zajęć  – wyjaśnia  Krzysztof Kania, zastępca prezydenta Oświęcimia.

W sumie na zakup laptopów i tabletów miasto  pozyskało ponad 200 tys. zł.

Zakup sfinansowany w ramach realizacji projektów „ Zdalna szkoła” i „Zdalna szkoła plus” – wsparcie Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej w systemie kształcenia zdalnego” finansowanego ze środków Unii Europejskiej, w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na lata 2014-2020, Oś Priorytetowa nr I „Powszechny dostęp do szybkiego internetu” działania 1.1: „Wyeliminowanie terytorialnych różnic w możliwości dostępu do szerokopasmowego internetu o wysokich przepustowościach”.

UM Oświęcim

Poprzedni artykułNastępny artykuł

9 komentarzy

  1. @Paweł

    A przyszło ci synu do głowy, że wiele rodzin dopiero z 500+ wiąże koniec z końcem ?

  2. Mam pytanie po co te laptopy jest przecież 500+ na dzieci więc niech nie mówią że nie ma za co kupić, no chyba że idzie na fajki i przelew!

  3. Niestety w Polsce mamy problem z wyborcami. Wielu jest niedouczonych, leniwych i po prostu głupich. Wynika to stąd, iż istniejący ustrój szkolny ręcz zmusza nauczycieli, nie tylko pozwala, na przepuszczanie ich do wyższych klas, po czym idą tacy niedouczeni i leniwi do ogólniaków i na jakieś śmieszne studia, aż wreszcie zostają magistrami. I mądrzą się po internetach. I głosują na pis. A prawda jest taka, że jakieś 10-15% populacji zasługuje na dyplom wyższej uczelni. Największą wadą systemu jest praktyczny brak konkurencji wśród uczniów/studentów; nawet tym mądrzejszym nie chce się czytać i wkuwać – bo po co, skoro i tak przejdę/dostanę się, jak ten autentyczny debil z ławki obok. Ogólnie więc społeczeństwo nam chamieje i głupieje.

  4. @nauczyciel

    Bez obrazy. Relacjonuję doświadczenia moich siostrzeńców z wiosny tego roku. W jednej z podstawówek w Oświęcimiu przez kilka dobrych lekcji uczniowie uczyli panią nauczycielkę udostępniać pulpit. Żeby było zabawniej większość nauczycieli jest po różnych kursach informatycznych finansowanych z UE, które kosztowały pierdyliony. Wsunęli catering, dostali dyplomy i … dalej nie umieją powiększyć czcionki w Wordzie (to akurat autentyczny przykład od mojej córki z ubiegłego tygodnia). Z kolei w innej (ponoć dobrej) od marca do końca semestru pan nie prowadził matematyki. Nie znam powodów ale musiały być fundamentalne.

    Trzeba natomiast obiektywnie przyznać, że jesienią jest lepiej.

    Brutalna prawda jest taka, że najsłabszym ogniwem w polskim systemie edukacji są nauczyciele. Oczywiście nie wszyscy, bo jest cała rzesza nauczycieli kompetentnych i oddanych pracy. Niemniej prócz nich do zawodu wlała się inna rzesza, ludzi niedouczonych (nie dziwię się, że nauczyciele zabraniają dzieciom nagrywać lekcje bo gdyby te androny, które niektórzy wygadują wypłynęły na światło dzienne to byłaby afera), leniwych (w dzisiejszych czasach powiedzenie na wywiadówce, że może by zrobić wycieczkę w weekend albo spotkanie klasowe po lekcjach, to niemal zamach na kartę nauczyciela) za to cholernie roszczeniowych.

    Źródłem całego zła w edukacji jest patologiczny układ łączący samorządy z obsadą stanowisk dyrektorskich. Oczywiście obsadzeni po znajomości dyrektorzy propagują patologiczne relacje w dół. Zdrowy układ powinien być taki (i tak jest na tzw. „zachodzie”), że psim obowiązkiem samorządu jest dawać kasę na edukację ale bez prawa obsadzania stanowisk. Tym zajmują się bezpartyjne rady szkolne, których członkowie (ani członkowie ich rodzin) nie mogą na te stanowiska dyrektorskie kandydować ani też zasiadać w samorządach i ich agendach. Wtedy system jest przejrzysty i nie ma konfliktu interesów.

    Coś z tym trzeba zrobić bo poziom edukacji od dwóch dekad leci w Polsce na łeb (czyli mniej więcej od wprowadzenia gimnazjów, choć to nie jedyna przyczyna). Niestety wszystkie rządy boją się tematu i pozorują działania wiecznie mieszając w programach, wymyślając nowe sprawozdania i tym podobne bzdury. A tymczasem problem jest głównie kadrowy tylko nikt tego nie chce przyznać bo boi się łatki „antywykształciucha”. Niesłusznie, akurat w zawodzie nauczycielskim wykształciuchów ze świecą szukać.

    Dobrego weekendu.

  5. Przeproś hotinku Nauczycieli za tak haniebny wpis! Rozumiem, że nie masz dzieci, wnuków i żyjesz z kotem, jak twój idol z Żoliborza. My, ludzie normalni, dzieci i wnuki posiadamy. Szacun dla Nauczycieli! Za to, że w trudnych czasach wirtualnej edukacji ów kaganek oświaty jednak starają się zanieść pod strzechy.

  6. A nauczyli nauczecieli korzystać z touch pada czy znowu „nie było wytycznych”?

Send this to a friend