Pokojowe przesłanie festiwalu wybrzmiało wczoraj z wielką mocą. Przyczynił się do tego głównie fenomenalny Santana, ale pozytywny przekaz płynął ze sceny także podczas występów Alvaro Solera, Blue Cafe, VeraJonas Experiment i Wiewiórki na Drzewie.

Jako pierwsi scenę we władanie wzięli członkowie zespołu Wiewiórka na Drzewie, czyli zwycięzcy tegorocznej edycji konkursu Life On Stage. Żywiołowe ska ekipy z Gliwic rozkręciło publiczność już pierwszymi dźwiękami.

Zespołowi Blue Cafe energii również nie brakowało. Dominika Gawęda podkreślała, że “wszyscy jesteśmy wyjątkowi i piękni”, a publiczność mogła usłyszeć wielkie przeboje zespołu w nowych aranżacjach oraz piosenki z nadchodzącej płyty “Double Soul”. Wyciskaczem łez okazała się piosenka “Hallelujah” zaśpiewana w wyjątkowy sposób, z udziałem publiczności.

Uniesień nie brakowało także podczas występu Alvaro Solera, choć muzyka artysty to, jak sam przyznaje, celebracja życia. Na początku koncertu niespodzianka czekała fanów serialu “Narcos”, których wśród publiczności na pewno było wielu. Wokalista uraczył ich swoją wersją piosenki “Tuyo” będącej motywem przewodnim tej produkcji. Kiedy zabrzmiały hity, takie jak “El MismoSol” czy “Agosto”, okazało się, że Polacy świetnie radzą sobie z hiszpańskim. Tłum zgromadzony pod sceną bawił się świetnie również przy piosenkach z nowej płyty, co nie powinno dziwić – “La Cintura” sprawia, że biodra same idą w ruch. Wokalista dbał zresztą o to, by wszyscy na jego koncercie czuli się dobrze. Nie można mieć wątpliwości, że Alvaro Soler naprawdę uwielbia polską publiczność.

Największe emocje wzbudził jednak występ legendy – Carlosa Santany i jego zespołu. Mogliśmy oczywiście usłyszeć wielkie przeboje, jak “Smooth” czy “Maria Maria”, ale pojawiły się także nowe kompozycje. To niewiarygodne, jak wiele Santanapotrafi wydobyć z instrumentu. Gitarzyści obecni wśród publiczności z pewnością bacznie obserwowali technikę mistrza podczas zbliżeń na telebimach. Na pochwały zasługuje jednak cała ekipa, która prezentowała najwyższy poziom umiejętności. Podczas jednej z piosenek dołączył do niej nawet dyrektor festiwalu, Darek Maciborek, który grał na tamburynie.
Dźwięki, które mogliśmy usłyszeć, nie są wyłącznie wynikiem techniki i długich lat ćwiczeń, ale, może przede wszystkim, duchowego podejścia Santany do muzyki. “Chcemy uleczyć naszą planetę poprzez ludzkie umysły. Potrzebujemy wspólnoty, harmonii i radości” – mówił ze sceny artysta. „To piękny festiwal. CNN, BBC i inne telewizje wciskają nam kit. To jest to miejsce i czas, w którym musimy pokonać strach. Chcemy stworzyć zupełnie nowy świat. Jak w piosence The Doors: we want the world and we want it now! Dziękuję, że tu jesteście i tworzycie to razem z nami.” Carlos Santana tymi słowami i całą twórczością wpisuje się w poczet artystów, którzy szerzą ideę pokoju. Właśnie dlatego otrzymał drugą w historii TLFO statuetkę Peacemakera.

Wczorajszy wieczór zakończył się występem młodych gwiazd europejskiej sceny alternatywnej, czyli węgierskiego zespołu Vera Jonas Experiment. Liderka zespołu, Vera, wyznała, że jej przodkowie zginęli w Auschwitz, więc to miejsce również i dla niej ma szczególne znaczenie.
Po takiej dawce emocji trudno jest powrócić do rzeczywistości. Na szczęście zostajemy w muzycznym świecie jeszcze jeden dzień. Już dziś na Tauron Life Festival Oświęcim usłyszymy Europe, The Stranglers, czołówkę polskiego rocka niezależnego podczas koncertu Punk Alive, L.U.C.a i Rebel Babel oraz izraelską wokalistkę Totemo.
TLFO
…
Melo,te chłopaki uczyły się własnie od Santany.Meksykańska fiesta w Oświecimiu? A czemu nie,na pewno lepsza niż polska feta z grillowaną niejadalną kiełbachą w skórze o grubości 3 mm,i smetnymi wygolonymi Rodakami spod znaku „nos na kwintę”…
O gustach się nie dyskutuje,to prawda nabierajaca mocy ,szczególnie w przypadku powyższych komentaży. Włącznie z moim,zatem pozdrawiam i do następnego razu…
Do Fochy: Ok można i tak- w Warszawie płacą więcej. Chciałbym wiedzieć ile ratusz w Warszawie dokłada do takich imprez i jaki to jest wydatek w stosunku do dochodów i jaki procent rocznych wydatków. Wtedy można porównywać. Może lepiej nie sprawdzać bo się wyda, że „my” to tu w Oświęcimiu mamy gest.
Santana słabo, takie latynoskie rzępolenie, dla mnie Ray Greene uratował koncert. Właściwie to były dwa koncerty zupełnie odmienne stylistyczne – Greena i reszty.
„Mieszkaniec musi wybulić 100-150 zł”. Się nie podoba. Zapraszam więc na Stonsów w Warszawie:
„Za najtańsze wejściówki trzeba będzie zapłacić 395 zł, za miejsca stojące przy scenie, w zależności od ich lokalizacji względem sceny, od 680 zł, przez 930 zł, aż po nawet 1950 zł.”
Life to ogólnie duża rzecz na Oświęcim i na pomyślunek tubylców
Sam nie wiem,jakies to takie przaśne…
Tego roczny zestaw LFO nadaje się na sylwestra w Polsacie, a może nawet na sylwestra w Zakopanem. Tam zdjąć Martyniuka i stykło by..
Na pewno Santana to marka. Ale bez przesady. Muzycznie…. tak sobie. Wykonawczo….Słyszałem w Polsce dziesiątki chłopaków grających znakomicie. O niebo lepiej od Santany, a wokalistów Santana mógłby brać z drugiej dziesiątki polskiego The Voice of Poland. Taka meksykańska fiesta…Santana od dziesiątek lat ciupie cztery albo pięć tych samych patentów na gitarę. Ogólnie … dzisiaj historia, dużo, ale bez szału. W każdym razie tytuł, że to bomba… jest przesadzony. Nawet w Oświęcimiu młodzież i ludzie słuchający muzyki korzystając z internetu może obcować z TOP-em światowego grania. I umówmy się…, Santana to sentymentalna podróż do takiego festynowego grania. Wizerunkowo…. dla Oświęcimia – super. Santana to…. propagandowo dla Life Festival dobry strzał. I może to jest ta bomba. Natomiast fakt, że ze skarbonki mieszkańców władze miasta i powiatu pakują milionowe dotacje do tego wizerunku, a w konsekwencji mieszkaniec miasta musi wybulić….100-150 zł za wejście, to takie trochę dziwne. I żeby się nie spierać. Oświęcim raczej Woodstock nie będzie. Jeśli ktoś zapyta czy Life tak? Odpowiadam, że oczywiście tak. Tylko piszący niech z nas nie robią ostatniej wiochy i nie wmawiają nam że Santana rzucił na kolana. Raczej przypomniał nam wszystko to co kojarzy się nam z młodością. Z buntem przeciwko siermiężnej komunie i reglamentacji wolności i wyboru. Ale artystycznie koleś jest po prostu powtarzalny i płaski. Mimo to nazwisko na pewno zrobiło swoje w kolekcjonowaniu zdobyczy organizatorów LFO